6.2.11

lęk

"Bóg mówi: wiem, że się boisz, ale chcę, żebyś wstał i szedł, wiem, że się boisz i będę z tobą, będziesz doświadczał mojej obecności, ale nie ominiemy lęku, przejdziemy przez niego razem.
„Kiedy Bóg odciągnął człowieka daleko od wszystkich rzeczy i nie jest on już dzieckiem, który umocnił go napojem łagodności, i podaje zaprawdę twardy chleb żytni temu, który teraz stał się mężczyzną i osiągnął wiek dojrzały – dla człowieka w tym wieku dobre jest i przynosi korzyść pożywienie stałe i obfite, nie potrzebuje on już mleka ani białego chleba – wówczas ukazuje się przed nim droga bezludna, ciemna zupełnie i samotna. Po niej jest prowadzony. Na tej drodze Bóg odbiera mu wszystko, co wcześniej dał.
Człowiek jest wówczas całkowicie pozostawiony samemu sobie, tak, że już nic, zupełnie nic nie wie o Bogu. Ogarnia go tak wielki lęk, że nie wie już czy kiedykolwiek był na właściwej drodze. Czy istnieje dla niego jeszcze Bóg, czy nie istnieje, i czy on sam istnieje czy nie. I staje się to dla niego niezwykle męczące, tak męczące, że cały świat wielki wydaje mu się za ciasny. Zupełnie już nie czuje Boga, nic o Nim nie wie, a wszystko inne jest dla niego przykre. Ma uczucie jakby został uwięziony między dwoma ścianami. Z tyłu grozi mu miecz, a z przodu lanca. Nie może ani iść naprzód, ani się cofnąć. Niech więc siądzie i mówi: bądź pozdrowiony Boże, gorzka goryczy, pełna wszelkich łask. Kochać ponad miarę i być pozbawionym dobra, które się kocha będzie mu się wydawało próbą bardziej okrutną niż piekło, gdyby piekło było możliwe na ziemi. Wszystko, co można by wówczas powiedzieć owemu człowiekowi pociesza go tyle, co kamień. Bardziej niż o innych rzeczach nie chce, by mówiono mu o stworzeniach. Im głębsza była jego świadomość i poczucie Boga, tym większe i trudniejsze do zniesienia są gorycz i nędza tego ogołocenia. Odwagi! Pan z pewnością jest blisko. Oprzyj się o pień żywej prawdziwej wiary. Wkrótce wszystko będzie dobrze, ale podczas tej udręki biedna dusza nie może uwierzyć, że te trudne do zniesienia ciemności kiedykolwiek zamienią się w światło. Bądź pozdrowiony Boże, gorzka goryczy, pełna wszelkich łask”.

Doświadczenie lęku na poziomie duchowym, doświadczenie kryzysu duchowego, to doświadczenie takiego życia pomiędzy, ani nie mieszkam tu, ani nie mieszkam tam, jestem trochę bezdomny i się boję, bo przeszłość jawi się jakoś robaczywe, nie chcę na nią patrzeć, nie lubię jej, a z drugiej strony boję się też zrobić krok w przyszłość, bo nie chcę powtórzyć różnych rzeczy. Opuszczenie w lęku, doświadczenie samotności, izolacji – z tego należy uczynić doświadczenie duchowe, doświadczenie mistyczne. Chodzi o zobaczenie, że Bóg naprawdę jest w mojej historii obecny, że On mnie naprawdę tak prowadzi. Nie ma innego życia i nie będzie innego życia. W życiu duchowym nie chodzi o to, żeby zmienić swoją historię, tylko o to, żeby zobaczyć ją tak, jak Bóg ją widzi – zobaczyć ją z Bożej perspektywy. W swoim lęku nie jesteśmy sami. Towarzyszy nam Bóg. Przyjęcie i przeżycie lęku, a nie ciągłe uciekanie od niego, spowoduje, że potem będziemy wolni. Chodzi o stanięcie w prawdzie wobec tego, co powoduje lęk (wobec zranień w mojej dotychczasowej historii życia, wobec win itd.). Naszym zadaniem jest więc odkryć swoją historię i zamieszkać swoją historię. Własną historię odkryć i przyjąć jako swoją – nie jest to łatwe, bo wielu z nas zaprzecza swojej historii, ucieka od niej. Poprzez zamieszkanie naszej historii możemy zobaczyć, ze to Pan Bóg mieszka w naszej historii. Miejsce zranienia staje się bardzo często miejscem grzechu, a miejsce grzechu – miejscem nawrócenia. [komentarz]

„Nasuwa się tu porównanie z człowiekiem przygotowującym się do skoku. Im dalej chce skoczyć, tym bardziej się cofa. Nabiera w ten sposób przestrzeni i rozpędu, które mu pozwolą skoczyć z większą energią. Tak samo każdy niech się uważa za winnego i cofnie się daleko, bo im dalej się cofnie, tym pewniej i bliżej Boga poniesie go jego skok. Im dalsze zajmie miejsce, im bardziej jest przekonany o prawdzie i w głębi swej duszy o swym oddaleniu, nie w uczuciowej próżności, lecz w prawdzie i z głębi serca, tym dalej skoczy i tym głębiej zanurzy się w Bogu."


„Nie trzymaj się kurczowo niepokoju. Jest to bowiem jak ręka zaciśnięta na gałęzi ciernistego krzewu. Rozluźnij uścisk i zrzuć na Chrystusa wszystko, co uderza w serce” (Brat Roger)
"Lęk, smutek, złość – rekolekcje wielkopostne w dialogu" LĘK.
Łukasz Kubiak OP, Barbara Smolińska; http://dominikanie.pl/multimedia/audio/