5.2.11

pogarda

"Pogardę od początku fascynuje swoje „ja”, „ja prawdziwe”, które jest podejrzane o niezwykłość, głębię, namaszczenie, boskość. To właśnie w mętnej wodzie swojego egocentryzmu widzi swoją twarz, duchową sylwetkę i — tu następuje moment przerażającego komizmu — już nie może oprzeć się stwierdzeniu, że właśnie ktoś taki ma prawo wybiórczego traktowania norm, używania przemocy do zbudowania jeszcze większego dobra. (...) Choć pogarda żyje w świecie izolacji, podziałów i barier, to jednak w swoje fascynacje próbuje włączyć innych, traktując ich jako materiał doświadczalny, papierek lakmusowy, probierz. Innymi słowy — jako rzecz nawet interesującą, ale taką, którą później się wyrzuca. Później — to znaczy po spełnieniu przez nią zadania. Zadanie w tym przypadku jest zawsze święte a skazanie na śmietnik wysoko umotywowane. Śmiertelnik miał przecież możność choć przez chwilę obcować z rzeczami niezwykłymi. Pogarda nigdy nie przestanie pożerać ludzi...
...bo w swej pokorze uważa, że jeszcze nie dotarła do ostatniej komnaty swojego „ja”, a dzieła zewnętrzne nie są wciąż na jego miarę. Dodać trzeba, że pogardę charakteryzuje również pewnego rodzaju pierwotne zdumienie, gdy przypatruje się od czasu do czasu otaczającemu ją światu, zdumienie iście filozoficzne, bo pogarda pyta — jak to możliwe, że inni istnieją i są właśnie tacy. Jest to zdziwienie groźne, zdziwienie — wyrok, zdziwienie — eliminacja. (...) Pogarda słucha cierpliwie, a potem sprowadza wszystko do łagodnego absurdu, nie dodając niczego, a tylko używając cytatów zaczerpniętych z naszej wypowiedzi. Rzeczywiście nie trzyma się to kupy i nie pozostaje nic innego, jak tylko przyjąć propozycję pogardy. Prosicie pogardę o pomoc? Ona zgadza się chętnie, lecz proponowana technika wykonywanej czynności stanowi dla niej problem, okazuje się, że do tej pory wykonywaliśmy tę prostą pracę bezmyślnie i chaotycznie, a taki właśnie sposób dla pogardy jest śmieszny i uwłaczający. (...) Pogarda zdaje się niezwyciężona, świetna technicznie, pojedynek z nią przypomina partię szachów, w której za posunięcie przybliżające jej koniec dostajemy od pogardy w głowę nogą od krzesła (...)" o. Michał Zioło www.akson.sgh.waw.pl